Ciężko oceniać takie filmy. Od samego poczatku wiadomo co nas czeka. 1,5h 'amerykańskiego śnu', w którym będziemy przeżywać błahe problemy bohaterów. W sumie można wszystkim bez oglądania dawać 1. Bo co w takim filmie jest? Za co przyznawać coś wiecej? Nie wiem. Ale jeśli ktoś podejmuje się wielkiego dzieła oglądnięcia... Na tle pozostałych temu podobnych ten był dość fajny. Sympatyczny Jeff Bridges, niezły Willian Fichtner, ale juz nie tak rewelacyjny jak np. w Prison Break czy Armageddon.
Można zobaczyc, jak sie komuś nudzi. Albo ma po prostu dość "ambitnych" filmów.