Przynajmniej w moim wypadku;] Zbyt skomplikowany, ciężko się połapać. Nie do końca zrozumiali bohaterowie, którym trudno mi było współczuć, nie zaangażowałem się w ten film kompletnie. Zdecydowanie jeden z takich obrazów, które wymagają 120% skupienia podczas seansu, a i nawet jeśli spełni się ten warunek to nie wszystko można zrozumieć i niekoniecznie "Syrianę" uda się polubić. Mnie osobiście zmęczył ten wszechobecny chaos na ekranie, który przejawia się też w formie. Kamera z ręki wprowadza wpradzie trochę dokumentalny klimat, ale w tym wypadku bardziej mi przeszkadzała niż się podobała, zbytnio odwracając moją uwage od napisów. A te trzeba śledzić uważnie, dodatkowo nie tracąc z oczu obrazu. Bardzo trudny w odbiorze, chociaż naprawdę dobry, obnażający czarną stronę amerykańskiej polityki film. Gdyby poświęcić temu tematowi więcej czasu, byłoby bardziej zrozumiałe, z drugiej strony wtedy stałoby się to już kompletnie nudne i przegadane. Ten 120 minutowy kompromis, który zobaczyłem nie satysfakcjonuje mnie do końca.
I jeszcze kwestia Oscara dla Clooneya. Głupia polityka rządzi też Oscarami i moim zdaniem to ona zadecydowała o statuetce dla George'a, któremu nie wypadało nie dać niczego, ale nie wypadało też zbyt szybko nagradzać za reżyserię. Tak oto wybrano jego, żeby docenić trud i nie odsyłać z pustymi rękoma. Moim zdaniem nawet 5 minutowy występ Hurta w "Historii przemocy" był godniejszy tej nagrody.
7/10